Droga z Siem Reap do
stolicy Kambodzy zajela nam jakies 6h. Minela nam bez wiekszych
problemow i atrakcji. Na miejscu znow oblezenie autobusu prze tuk -
tukarzy, ktorzy wciskaja nam najlepsze hostele. Czesc z naszej grupy
idzie szukac pokoju, czesc zostaje z bagazami, obserwujac piekna glebe
jednego z kierowcow, ktory postanowil nauczyc sie jezdzic na longu. Po
dluzszym czasie mamy pokoj. Choc znalezienie czegos sensownego jest tu
zadziwiajaco trudne. Mozemy zapomniec o noclegu za dolara. Mamy trzy
lozka na nasza czworke za 3$ od glowy.
Idziemy zobaczyc, co gdzie jest. Z reszta wiekszosc atrakcji jest w
naszej okolicy. Trafiamy na bardzo klimatyczne nabrzeze, pelno tu
ludzi, dzieciakow, straganiarzy oraz kobiet noszacych swoje stragany na
glowach ;). Bedzie gdzie wypic piwko wieczorem. Tym bardziej, ze po
drugiej stronie rzeki widac ogromny baner "KANSAI" ;). Chodzimy troche
po okolicy, jestesmy w poblizu Pałacu Krolewskiego, cos wrzucamy do
brzucha. Kolo naszej miejscowki jest spory market, wiec tez go
zaliczamy. Wieczorem uskuteczniamy whisky "Mekong" za 90 centow nad
wspomnianym nabrzezem.
Nastepnego dnia jedziemy z Agata i Adamem do chinskiej ambasady.
Stad zaczynamy zwiedzanie. Na pierwszy plan idzie Rosyjski Market,
ktory... niczym nie rozni sie od pozostalych, ktore widzielismy ;).
Dlatego tez szybko go opuszczamy. Nastepnie trafiamy do S-21 - bylej
szkoly, z ktorej w latach '70 Czerwoni Khmerzy utworzyli wiezienie.
Historia tego miejsca troche nas przytloczyla. Jak wyksztalceni ludzie
moga skazac na smierc taka liczbe swoich rodakow?
Przez caly czas zwiedzania prawie sie do siebie nie odzywalismy, by
przetrawic ciezar tego miejsca i to, co dzialo sie tu nie tak dawno
temu.
Pozniej trafilismy do Pałacu Królewskiego, ktory
rzeczywiscie jest ciekawy, ale w glowach caly czas mielismy widok Palacu
z Bangkoku, przy ktorym ten wypada dosc blado.
Na dzis dosc zwiedzania. Z reszta robi sie pozno. Dzien znow
konczymy nad rzeka, gdzie straszliwie chca sie z nami fotografowac
"paroweczki". Tego bylo za duzo - trzeba bylo uciekac do hostelu.
Kolejny
dzien rozpoczelismy od spaceru na Centralny Market. Mocno przypomina on
malezyjski Pasar Seni. W srodku oczywiscie mnostwo wszystkiego.
Chodzilismy wiec wsrod podrabianych Ray Banow, zegarkow i czego dusza
zapragnie pare godzin. Po wyjsciu znalezlismy stoiska z jedzeniem i
zatrzesienie, ZATRZESIENIE owocow morza - ryb, kalmarow, krewetek,
krabow i co tylko jest sie w stanie znalezc w wodzie. Kalmary polecamy!
Wracajac do hostelu przystajemy przy jakichs stoiskach z jedzeniem,
gdzie przez przypadek znajduja nas Asia i Kuba Czajka, ktorzy wlasnie
przyjechali z Siem Reap. Gdzie indziej moznaby nas znalezc, jak nie przy
jedzeniu ;)? Razem wracamy do naszego hostelu. Reszta dnia mija nam na
leniwym lazeniu po miescie i wieczornym odwiedzeniu Central Marketu.
Pozniej tradycyjnie nabrzeze i przeniesienie sie na dach naszego
hostelu, gdzie zabawilismy naprawde do pozna.
Rano sniadanie i jedziemy zobaczyc Pola Smierci - miejsce, gdzie
zostalo straconych tysiace ludzi - "wrogow" reżimu Czerwonych Khmerów. Z
racji powagi tematu poswiecimy na miejsca zwiazane z tymi wydarzeniami
osobny post. Po zobaczeniu tego miejsca, odsluchaniu historii ludzi,
ktorzy przezyli, ciezko bylo nam dojsc do siebie, a droga powrotna
minela nam w cslkowitej ciszy.
Popoludnie minelo nam po raz kolejny na zwiedzaniu okolicznych
knajp z jedzeniem i spacerowaniu. Niestety Phnom Penh nie zachwyca
kulinarnie, a najwiekszego pecha w wyborze jedzenia ma Micz. Jeszcze
kilka wtop i trzeba bedzie przerzucic sie na chinskie zupki ;)!
Wieczorem ostatnie piwko w Phnom Penh oraz z Agata i Adamem. Jutro
rozdzielamy sie na dobre. Longboardowcy jada do Wietnamu, my z Asia i
Kuba Czajkowskim do Sihanoukville. Juz jest nam straszliwie smutno z
tego powodu. To swietni ludzie, z ktorymi mielismy niezapomniane 3
tygodnie podrozy. Ale z pewnoscia nie jest to koniec naszej znajomosci!
Juz jestesmy ustawieni na spotkanie w Polsce po powrocie. A Wam polecamy
lekture ich bloga i sledzenia, co u nich slychac. Bedzie ciekawie! Ale
nie uprzedzajmy faktow!
O 8.30 odbiera nas bus i jedziemy troche poplazowac i popalac sie w Sihanoukville!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz