środa, 12 września 2012

Plażing w Sihanoukville !


   W sobote rozstalismy sie ze stolica oraz Adamem i Agata i ruszylismy z samego rana na poludnie Kambodzy, by zabawic kilka dni na plazach Sihanoukville. Podroz minela szybko i bez wiekszych atrakcji. Na miejscu bylismy o 14.00 i od wyjscia oblegani przez tuk-tukarzy. Jeden bialy dal nam ulotke swojego gursthouse'u - Monkey Republic, o ktorym czytalismy wczesniej w Lonely Planet. Cena 2$ za miejsce w bungalowie byla dla nas atrakcyjna. Bierzemy motocyklowa taksowke - ceny transportu sa tu nie do negocjowania - po raz pierwszy w naszej podrozy... Ale za chwile okazuje sie, ze biorac pod uwage odleglosc, jaka przejechalismy, calkiem niskie. Mamy naprawde fajny domek dla czterech osob. A samo miejsce... Plasuje sie na najwyzszych miejscach naszej listy noclegow. Bardzo klimatyczny bar z przesympatyczna obsluga, swietnym wystrojem i muzyka! Czego chciec wiecej? 
   Jemy szybki obiad i ruszamy na plaze. Troche zatloczona, ale to nic. Montujemy sie na piasku, czesc idzie do wody. Slowem relaks! Zaczepiaja nas znow lokalne dzieciaki, ktorym robimy zdjecia, udalo nam sie nawet zakopac 205 cm Kuby Czajki ;). Dzis niewiele czasu mielismy na plazy, ale nadrobimy. Wracamy do siebie i wieczor spedzamy piwkujac oraz zgarniajac koszulki naszego gursthouse'u ;). 
   W niedziele postanowilismy uciec od zgielku plazy i znalezlismy taras nad samym morzem w jednym z barow. Slonce pali nas niemilosiernie, nabieramy kolorow, chlodzimy sie w wodzie, pijemy mrozona kawusie - zyc nie umierac. No moze gdyby jeszcze nie bylo tu dziewczyn probujacych wcisnac nam hand made bransoletki ;). Tak leniwie minal nam caly dzien, po czym odkrylismy, ze nasza miejscowka oprocz fajnych warunkow i wszelkich rzeczy, ktorymi sie zachwycalismy oferuje tez najlepsze jedzenie w okolicy! Monkey Republic jest przez nas highly recommended!
   Poniedzialek rowniez minal nam na blogim lenistwie, ktore juz zaczynalo troche... meczyc ;). Postanowilismy wiec nabyc bilety na wycieczke z nurkowaniem wokol trzech okolicznych wysepek.
   I tak skoro swit ruszylismy rano lodzia zwiedzac tym razem podwodne atrakcje Kambodży. Pierwszy stop poswiecony na nurkowanie. Calkiem fajne rafy koralowe, lawice ryb i mnoooostwo jezowcow z dlugasnymi kolcami. A ze lezaly bardzo plytko, nietrudno bylo o zrobienie sobie krzywdy.
Nastepnie zatrzymalismy sie na kolejnej z wysp. Tu juz zeszlismy na staly lad. To czas poswiecony na opalanie, zwiedzanie wyspy oraz calkiem niezly obiad. Ale niestety z opalania na chwile nici, poniewaz zlapala nas ulewa. Jednek nawet to nam niestraszne! W deszczu jeszcze nie plywalismy! Po tej wycieczce takze to mamy zaliczone. Gdy sie wypogodzilo, odlaczylismy sie od grupy i znalezlismy pusta plaze. Fale tu byly ogromne! Tak samo jak frajda, jaka sprawialo nam rzucanie sie na te najwieksze! Istne dzieciaki ;)! Ale czas bylo ruszac na ostatnia miejscowke do nurkowania. Niestety nasz sprzet nie byl najlepszy, maski ciekly, wiec postanowilismy, ze zwyczajnie sobie poplywamy posrodku morza, czasem zanurzajac glowe, by zobaczyc, co ciekawego mielismy pod soba.
   Wrocilismy wymeczeni poznym popoludniem. Po doprowadzeniu sie do ladu, skorzystalismy z naszej sali telewizyjnej (tak! mamy tu nawet takie cos!) - obowiazkowo film o podroznikach - Indiana Jones! Swoja droga, jak to moglo robic kiedys wrazenie... nie wiemy ;). Reszte wieczoru spedzilismy na grze w bilard.
   Dzis niestety pogoda nie zachwyca nawet w raju. Pada od samego rana. Totez siedzimy z ksiazkami w rekach. Miejmy nadzieje, ze to tylko chwilowe.
   Juz jutro jedziemy do ostatniego miejsca, ktore zobaczymy w Kambodzy - Battambang. Ale o tym dowiecie sie juz z kolejnego posta.

1 komentarz: