W sobote rozstalismy sie ze stolica oraz Adamem i Agata i ruszylismy z
samego rana na poludnie Kambodzy, by zabawic kilka dni na plazach
Sihanoukville. Podroz minela szybko i bez wiekszych atrakcji. Na miejscu
bylismy o 14.00 i od wyjscia oblegani przez tuk-tukarzy. Jeden bialy
dal nam ulotke swojego gursthouse'u - Monkey Republic, o ktorym
czytalismy wczesniej w Lonely Planet. Cena 2$ za miejsce w bungalowie
byla dla nas atrakcyjna. Bierzemy motocyklowa taksowke - ceny transportu
sa tu nie do negocjowania - po raz pierwszy w naszej podrozy... Ale za
chwile okazuje sie, ze biorac pod uwage odleglosc, jaka przejechalismy,
calkiem niskie. Mamy naprawde fajny domek dla czterech osob. A samo
miejsce... Plasuje sie na najwyzszych miejscach naszej listy noclegow.
Bardzo klimatyczny bar z przesympatyczna obsluga, swietnym wystrojem i
muzyka! Czego chciec wiecej?
Jemy szybki obiad i ruszamy na plaze. Troche zatloczona, ale to
nic. Montujemy sie na piasku, czesc idzie do wody. Slowem relaks!
Zaczepiaja nas znow lokalne dzieciaki, ktorym robimy zdjecia, udalo nam
sie nawet zakopac 205 cm Kuby Czajki ;). Dzis niewiele czasu mielismy na
plazy, ale nadrobimy. Wracamy do siebie i wieczor spedzamy piwkujac
oraz zgarniajac koszulki naszego gursthouse'u ;).
W niedziele postanowilismy uciec od zgielku plazy i znalezlismy
taras nad samym morzem w jednym z barow. Slonce pali nas niemilosiernie,
nabieramy kolorow, chlodzimy sie w wodzie, pijemy mrozona kawusie - zyc
nie umierac. No moze gdyby jeszcze nie bylo tu dziewczyn probujacych
wcisnac nam hand made bransoletki ;). Tak leniwie minal nam caly dzien,
po czym odkrylismy, ze nasza miejscowka oprocz fajnych warunkow i
wszelkich rzeczy, ktorymi sie zachwycalismy oferuje tez najlepsze
jedzenie w okolicy! Monkey Republic jest przez nas highly recommended!
Poniedzialek rowniez minal nam na blogim lenistwie, ktore juz
zaczynalo troche... meczyc ;). Postanowilismy wiec nabyc bilety na
wycieczke z nurkowaniem wokol trzech okolicznych wysepek.
I
tak skoro swit ruszylismy rano lodzia zwiedzac tym razem podwodne
atrakcje Kambodży. Pierwszy stop poswiecony na nurkowanie. Calkiem fajne
rafy koralowe, lawice ryb i mnoooostwo jezowcow z dlugasnymi kolcami. A
ze lezaly bardzo plytko, nietrudno bylo o zrobienie sobie krzywdy.
Nastepnie zatrzymalismy sie na kolejnej z wysp. Tu juz zeszlismy na
staly lad. To czas poswiecony na opalanie, zwiedzanie wyspy oraz
calkiem niezly obiad. Ale niestety z opalania na chwile nici, poniewaz
zlapala nas ulewa. Jednek nawet to nam niestraszne! W deszczu jeszcze
nie plywalismy! Po tej wycieczce takze to mamy zaliczone. Gdy sie
wypogodzilo, odlaczylismy sie od grupy i znalezlismy pusta plaze. Fale
tu byly ogromne! Tak samo jak frajda, jaka sprawialo nam rzucanie sie na
te najwieksze! Istne dzieciaki ;)! Ale czas bylo ruszac na ostatnia
miejscowke do nurkowania. Niestety nasz sprzet nie byl najlepszy, maski
ciekly, wiec postanowilismy, ze zwyczajnie sobie poplywamy posrodku
morza, czasem zanurzajac glowe, by zobaczyc, co ciekawego mielismy pod
soba.
Wrocilismy wymeczeni poznym popoludniem. Po doprowadzeniu sie do
ladu, skorzystalismy z naszej sali telewizyjnej (tak! mamy tu nawet
takie cos!) - obowiazkowo film o podroznikach - Indiana Jones! Swoja
droga, jak to moglo robic kiedys wrazenie... nie wiemy ;). Reszte wieczoru spedzilismy na grze w bilard.
Dzis niestety pogoda nie zachwyca nawet w raju. Pada od samego
rana. Totez siedzimy z ksiazkami w rekach. Miejmy nadzieje, ze to tylko
chwilowe.
Juz jutro jedziemy do ostatniego miejsca, ktore
zobaczymy w Kambodzy - Battambang. Ale o tym dowiecie sie juz z
kolejnego posta.
Świetna wyprawa, chlubny cel, piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń