W końcu mamy ładną pogodę!
Słoneczko, ponad 30 stopni Celsjusza i wilgotność w okolicy 90% :). Naprawdę jest to miłe zaskoczenie po ostatnich deszczach. Przez noc prawie zupełnie
zniknęły ślady ulewy. Tylko w pobliskich domach widać ludzi
sprzątających śmieci, które naniosła woda.
Dziś też był nasz pierwszy dzień,
gdy nie było doktora Teya i byliśmy zdani tylko na siebie. Tak samo
będzie jutro i w niedzielę oraz każdy kolejny weekend. Na
szczęście chyba dość dobrze radziliśmy sobie z naszymi
pacjentami: kilkoma kociakami i poturbowanym ptakiem. Jedynym
problemem była komunikacja z Tajami, którzy ni w ząb nie
mówili po angielsku. Nie pomogli nam też obecni tu ogólni
wolontariusze. Jedynymi osobami potrafiącymi komunikować się w
języku tajskim są tu dr. Tey oraz Fon – Tajka, która, nota
bene, jest naszą współlokatorką. I z tego, co czuje mój
nos chyba też całkiem niezłą kucharką :).
Co do jedzenia, to odkryliśmy
wspaniałe miejsce, gdzie możemy usiąść i zjeść obiad, czy
kolację: Krua Kritsana. Mieści się co prawda spory kawałek drogi
od nas, ale warto poświęcić te kilka minut, by się tam dostać!
Dziś choćby zamówiliśmy świetny ryż z kurczakiem curry i
czosnkiem oraz nudle z owocami morza i warzywami za... 60 bahtów
:). Z pewnością będziemy się tam bardzo często stołować i
postaramy się wykraść jakieś przepisy, ponieważ jedzenie jest
naprawdę powalające!
Zanim jednak tam trafiliśmy,
odwiedziliśmy plażę w okolicach kurortu Blue Andaman. Chcieliśmy
wykorzystać dzisiejsze słońce i popstrykać trochę fotek.
Spotkaliśmy tam dziesiątki olbrzymich krabów, które
jednak straszliwie szybko zwiewały spod naszych stóp i
obiektywów aparatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz