wtorek, 14 sierpnia 2012

Chiang Mai - polskie Zakopane (dzień 2)

   
   Dzień rozpoczęliśmy od śniadania w naszym hostelu. Po 9.00 byliśmy już gotowi do zwiedzania świątyń Chiang Mai. Niestety jedna z głównych atrakcji leży ponad 30km za miastem – to Phrathat Doi Suthep. A my właśnie oddaliśmy nasz skuter :(... Ale zahaczyliśmy o biuro podróży, by dowiedzieć się, jak się tam dostać. I za 10 minut mieliśmy podwózkę za jedyne 500bahtów na głowę. Wydawało się dużo, ale w drodze zmieniliśmy zdanie. Podjazdy były naprawdę strome – nasz „moplik”, by tego nie przeżył z nami dwoma na pokładzie. Do tego droga była straszliwie długa. Po kilku kilometrach dziękowaliśmy Bogu, że nie wpadliśmy na pomysł, by jechać tam własnym transportem. Nasza wycieczka obejmowała też zwiedzanie położonej w górach wioski, gdzie można zobaczyć skansen z tradycyjnymi góralskimi chatami oraz przypatrzeć się, jak wyglądało życie jeszcze nie tak dawno temu. Oczywiście jak większość tego typu atrakcji, zastaliśmy na miejscu wiele straganów z produktami „hand made”. Ale zwiedzanie chat i okolic pogrążonych w chmurach było naprawdę ciekawe. Nauczono nas nawet strzelać z broni zrobionej na podobieństwo naszej kuszy :)! Jest tu też przepiękny duży ogród, w którym rośnie kilka krzaków... marihuany :)! Do tego mak, z którego robiono opium :). To właśnie w tym miejscu znalazł nas lokalny sprzedawca oferując nam jointa w bambusowej chacie, wraz z lokalnymi mieszkańcami za jedyne 200 bht i lewe diamenty (a raczej „diamenty”) z Birmy – 4000 bht. Oczywiście przekonywał nas o ich autentyczności, przecinając szkło, dziurawiąc monety itd. Jednak ani z diamentów ani z Marii nie skorzystaliśmy :)... Naprawdę nie skorzystaliśmy :)! Ale jesteśmy przekonani, że gdybyśmy wybrali się w głąb lasu bez problemu znaleźlibyśmy pole (lub nawet kilka pól) Maryśki :)!
    Po zwiedzaniu ruszyliśmy w dół góry do świątyni, która była główną atrakcją dzisiejszej wycieczki, czyli Wat Phrathat Doi Suthep. Do świątyni wiedzie kilkaset dość stromych schodów (nie braliśmy opcji dla leni i grubasów, czyli windy). Po chwili byliśmy na miejscu. Wat robi naprawdę niesamowite wrażenie. Szczególnie złote czedi, które w słońcu prezentowało się godnie! Pogoda nam dopisała, więc czerwień ścian i podłogi w połączeniu ze złotem posągów, czedi i wszelkich zdobień oraz błękitne niebo odbierało mowę! Zresztą zobaczcie zdjęcia. A do tego świetny balkon widokowy, z którego widać całe Chiang Mai! Oj napstrykaliśmy się tu zdjęć!


     Po powrocie do miasta zjedliśmy obiad, odpoczęliśmy kilka minut i ruszyliśmy zwiedzać świątynie w Starym Mieście. Zobaczyliśmy więc m.in. Wat Phra Singh, Wat Mengrai, Wat Chedi Luang, czy Wat Chiang Man. W całym Chiang Mai jest ponad 300 świątyń, więc pogodziliśmy się z faktem, że nie jesteśmy zobaczyć ich wszystkich. Włóczyliśmy się więc wzdłuż murów Starego Miasta odwiedzając te z nich, które mijaliśmy po drodze. Zajęło nam to kilka godzin oraz kilometrów.
 Kaczora Donalda też mają !

 Pod wieczór byliśmy naprawdę zmęczeni – czas było wracać do hostelu. Kupiliśmy bilet do Pai, które jest kolejnym punktem na naszej drodze. Kolacja na nocnym bazarze. A teraz siedzimy z Changiem, piszemy kolejnego posta, selekcjonujemy zdjęcia i za chwilę to wszystko opublikujemy :).


2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Maly komentarz dla przyszlych podroznikow - do Doi Suthep mozna dojechac rejsowym czerwonym pick-upem za okolo 150 Baht od osoby (cena w ta i z powrotem, uwzglednia tez przystanki przy ogrodach i bodajze snake show). Wynajecie pick-upa na wlasny uzytek by dojechac do Doi Suthep to koszt okolo 400 Bahtow za 3-4h. Tyle zaplacilismy 3 tygodnie temu. Niestety pogoda nam nie dopisala tak bardzo jak Wam i na naszych zdjeciach niebo jest szare. Pozdrawiam, M

    OdpowiedzUsuń