środa, 1 sierpnia 2012

Niedzielny wieczór z kozą!




   Niedziela, to dzień, gdy jesteśmy tylko pod telefonem w razie nagłych wypadków (zapewne już o tym wspominaliśmy). Ponieważ nic się nie działo, pod wieczór sączyliśmy koktajle bananowe w Time for Lime – od jakiegoś czasu jest to nasz ulubiony sposób spędzania wieczorów. W pewnym momencie jednak dostaliśmy wezwanie do lecznicy. Georgi (nowa wolontariuszka) zdołała wyciągnąć od Tajów, którzy ni w ząb nie mówią po angielsku, że sprawa dotyczy... kozy! Ale nie takie rzeczy już widzieliśmy! Nasza pacjentka ma być za dobre 20 minut w lecznicy, pewnie znów jakieś osłabienie, nie ma się co denerwować – tak przynajmniej myśleliśmy. Podjechaliśmy do lecznicy, czekamy na Tajów. W końcu są! Ale sprawa okazała się nie taka bagatelna! Koza zaczęła rodzić około 12 godzin temu (!), dwa z trzech młodych były martwe i do tej pory nie odeszło łożysko, a do tego wszystko wskazywało na to, że to nie koniec porodu! Próbowaliśmy wydobyć płód, ale na niewiele się to zdało. Pomagał nam w tym Michał – nowy pracownik Lanta Animal Welfare, który z zawodu jest... oczywiście weterynarzem :). Zadzwoniliśmy także do dr. Teya, by skonsultować ten przypadek. Gdy usłyszał, jak od jak dawna trwa cała akcja, polecił tylko jedno: „musicie ją otworzyć”.
A jak wyglądał cały zabieg? Proszę bardzo, oto zdjęcia:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz